„Megalomania” to rzeźbiarskie studium wielkości, ambicji i ułomności. W poszczególnych, przygotowanych specjalnie na tę wystawę pracach Brzeski we właściwy sobie, mistrzowski sposób, mierzy się z figurami i materiałami, które wydają się na różne sposoby przesadzone czy wręcz urojone. Taki właśnie tytuł – Wielkość urojona – nosi największa z prezentowanych rzeźb, gigantyczna postać karła sklecona z cienkich stalowych rurek. W podobny sposób wykonana została figura połykaczki mieczy. Zanurzona w kolbie z kwasem głownia miecza ulega szybko postępującej korozji. Szept z tyłu głowy oraz Mówię rzeczy to wyrzeźbione w blokach litej stali surrealistyczne studia głowy, w których słowa i szepty zyskują realny, fizyczny ciężar. Z kolei stan rozpadu i niepewności opisuje – niemal dosłownie – Tracę twarz, przestrzenna praca wykonana z przerdzewiałych prętów metalowych. Z tego samego materiału wykonana została kompozycja ze sztalugą, której integralną częścią jest rozwijające się żerowisko wyplatającego sieć pająka.
Zaburzenia skali i ciężaru, iluzyjne użycie materiału, przeniesienie rysunku w fizyczną przestrzeń i obsesyjna, krążąca wokół ludzkiej figury wyobraźnia, to stałe elementy rzeźbiarskiego warsztatu Brzeskiego. Tym razem artysta dokonuje jednak dodatkowego zabiegu dzieląc przestrzeń wystawy na dwie części. W jednej zgromadzone zostały wszystkie obiekty, zaś druga pozostaje pusta. W przewrotny sposób rzeźbiarz na powrót pozbawia swoje prace przestrzenności, komponując z nich swego rodzaju obraz rozpłaszczający się na tle galeryjnej ściany. Tym samym uruchamia kolejny poziom iluzji i prowokuje nas do czytania całości jako scenicznego dramatu z artystą, jego rzeźbami i rozterkami w roli głównej. Odgrywanie, wystawianie i pozowanie wpisują się tu w tytułową megalomanię, fenomen tyleż ponadczasowy co będący wspaniałą pożywką dla owadów i rdzy.
„Za pomocą wielkości przestrzennych i fizycznych – mówi Brzeski – odnoszę się do rozmiarowania naszych potencjałów, stosunków wielkości wobec innych, jak i dużych sił działających wewnątrz nas samych. A przede wszystkim do dwóch głównych, spierających się ze sobą sił: z jednej strony poczucia bycia bogiem i „mogę wszystko”, a z drugiej, że jestem niczym i znowu coś spieprzyłem. I te dwie wartości wciąż sobie depczą po palcach; raz jedna prowadzi, raz druga”.