Niezbywalną cechą aktorstwa Oskara Dawickiego jest gra na skrajnych emocjach. Już sam tytuł wystawy zapowiada rozczarowanie, zaś jej zawartość może wywołać szczere zażenowanie.
Artysta dokonuje tu spektakularnego zawłaszczenia i dewaluacji jednej z najważniejszych figur nowoczesnej sztuki polskiej – postaci ofiar z „Rozstrzelań” Andrzeja Wróblewskiego. Towarzysząca wielkoformatowym fotografiom enigmatyczna instalacja rzeźbiarska oraz film „Płaczki” to kolejne symulacje rozpaczliwego losu artysty. Film jest fragmentem zapisu z castingu do roli galerzystki w filmie „Performer” (reż. Łukasz Ronduda i Maciej Sobieszczański, w produkcji), w którym Dawicki gra tytułową rolę. Odgrywana przez kolejne aktorki dramatyczna scena odkrycia martwego ciała artysty zyskuje tu tragikomiczny charakter typowy dla sztuki Dawickiego. Szczerość emocji poddana jest poważnej próbie, artystę interesuje umowność sztuki i zarazem siła jej konwencji.
Zarówno śmierć jak i żal po niej są tu przedstawione w konwencji iluzjonistycznej sztuczki, zbioru akrobatycznych figur, to swoisty Photoshop performance jak Dawicki zatytułową jedną ze swoich wczesnych prac. Performer, w odróżnieniu od aktora, gra tylko samego siebie. Ale i na niego czyhają pokusy i pułapki sztuki.
„O jedną pracę za mało” jest rozprawą o istocie twórczości. Dawicki podnosi pytanie o granice spektaklu – w życiu i sztuce – o róźnicę między popisem a przeznaczeniem, reprezentacją i odtworzeniem, dziełem a profanacją.