
Film „Ból głowy” to wystudiowana, egzystencjalna choreografia. Próba ułożenia życia na nowo, co rusz uderzająca w nieco inny ton: groteskowej animacji, surrealistycznej fantasmagorii czy cielesnej gry kojarzącej się z eksperymentami sztuki ciała. W takt muzyki – będącej wariacją wybranych fragmentów utworów Krzysztofa Pendereckiego z lat 60. ubiegłego stulecia – toczy się taneczna pantomima opisująca autodestrukcyjne zapędy ciała i zakończona zdradliwym, bo pozornym tylko happy endem. W warstwie formalnej „Ból głowy” to drugi, po „Black”, film Grzeszykowskiej oparty na pomyśle konfrontacji kobiecej sylwetki z czeluścią czerni. Nie jest to zwyczajne, czarne tło, raczej pochłaniające wnętrze czarnej dziury, idealna przestrzeń niebytu.